Szwedzka minister mówi o skutkach migracji bez strachu przed polityczną poprawnością
Obecne władze podejmują umiarkowane działania w celu poprawienia sytuacji. To element umowy ze Szwedzkimi Demokratami – partii sprzeciwiającej się destrukcyjnej polityce migracyjnej.
Na przestrzeni ostatnich 20 lat liczba osób urodzonych za granicą wzrosła z jednego do dwóch milionów, a populacja kraju zwiększyła się do ponad 10 mln mieszkańców. W 2015 roku Szwecja przyjęła rekordową liczbę tzw. wniosków o azyl – 162 tys., przede wszystkim z krajów obcych kulturowo, jak Afganistan czy Syria. Z czasem rządzący zdecydowali o przywróceniu kontroli na granicach, a zastanawiają się, jak "uporządkować migrację".
Skutki masowej migracji z Afryki i Bliskiego Wschodu
Skalę napływu imigrantów do Szwecji ograniczono za kadencji Malmer Stenergard z koalicyjnej Partii Umiarkowanej premiera Ulfa Kristerssona, która w latach 2022–2024 była ministrem ds. migracji. Od 2024 r. kieruje resortem spraw zagranicznych.
W wywiadzie dla gazety "Dagens Nyheter" Stenergard przyznała, że w rezultacie dużej imigracji i słabej integracji w kraju pojawiły się zjawiska uzależnienia od zasiłków, radykalizacji oraz przestępczości zorganizowanej. W Polsce o sytuacji w Szwecji ponownie zrobiło się głośno po zastrzeleniu przez imigrantów 39-letniego Polaka na oczach syna. Wcześniej w niepodlegających cenzurze mediach pisano m.in. o gwałtach czy zamieszkach w miejscowościach takich jak Malmo.
Stenergard mówi bez politycznej poprawności
Szefowa szwedzkiej dyplomacji nie kryła, że "jest różnica, z jakich krajów pochodzą imigranci". Kiedy w latach 70. XX wieku do spokojnego skandynawskiego kraju przybyły duże grupy robotników z sąsiedniej Finlandii, przyniosło to dobre efekty. Finowie szybko zasilili rynek pracy i nie zagrażali bezpieczeństwu. – Oni są do nas podobni i szybko wtapiają się w społeczeństwo, analogicznie jest teraz w przypadku Ukraińców. Mamy zupełnie inne możliwości przyjęcia takich osób niż imigrantów z innych regionów – powiedziała minister.
Mamer Stenergard bez przesadnego strachu przed polit-poprawnością wypowiedziała się o ludziach sprawiających kłopoty. Przyznała, że w przypadku imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki "mamy do czynienia z niższym wykształceniem i zupełnie innym pochodzeniem kulturowym". – Wiele z tych krajów ma inne społeczeństwo i inne sposoby rozwiązywania konfliktów – potwierdziła.
Stenergard oznajmiła, że "należy uporządkować migrację, aby zachować mobilność", a kontrole graniczne wywołują w niej smutek.
Szwecja. Podatnik zapłaci, ale władze liczą, że część imigrantów wyjedzie
W Szwecji – przynajmniej do tej pory – szukają łagodnych sposobów. Rząd zaproponował w projekcie budżetu na przyszły rok dotację na relokację migrantów w wysokości do 350 000 koron (30 000 euro) dla każdego migranta, który zgodzi się dobrowolnie wrócić do swojego kraju. Sztokholm ma nadzieję, że skusi to większą liczbę cudzoziemców do opuszczenia kraju, szczególnie tych, które nie zasymilowały się ze szwedzkim społeczeństwem i generują najrozmaitsze problemy. Założenia te wydają się być bardzo optymistyczne, ale część sceny politycznej jest zdeterminowana, żeby poprawić bezpieczeństwo w kraju.
Obecnie imigranci, którzy zgodzą się powrócić do kraju pochodzenia, mogą liczyć na zapomogę z pieniędzy szwedzkich podatników w wysokości do 10 000 koron (około 800 euro) na osobę dorosłą. Ta kwota pokrywa zwykle koszty podróży posiadających zezwolenie na pobyt w Szwecji, ale niebędących jej obywatelami. Wnioskodawcy muszą udowodnić, że mają środki na podróż oraz że ich powrót został zaakceptowany przez państwo docelowe.